Z niecierpliwością sięgnęłam po kolejną, już ostatnią, część Wiedźmina “Pani Jeziora”, aby dowiedzieć się jak potoczą się losy Geralta, Ciri, Yennefer, Jaskra oraz wielu innych dotąd poznanych ludzi, krasnoludów i elfów. Bardzo podoba mi się styl Andrzeja Sapkowskiego. Humor jakim operuje w serii jak najbardziej do mnie trafia. Fantastyka to gatunek po jaki sięgałam już od najmłodszych lat.
Po dotarciu do Wieży Jaskółki Ciri nie odnajduje tam spokoju, a wyłącznie nowe problemy. Śledzimy jej próby ratowania swoich bliskich w tym Geralta, który pomimo swojej samotniczej natury zbiera kompanię i wyrusza w długą drogę, aby odnaleźć Ciri. Widzimy ile może poświęcić matka dla dobra swojego dziecka – nawet przybranego. Świat ogarnia pożoga wojenna, ludzie zamieniają się w bestie, zewsząd wyziera cierpienie i strata. Sapkowski bardzo wyraźnie zarysował krajobraz wojenny, przez co czytelnik momentalnie wczuwa się w sytuację bohaterów. Widać wyraźne zmiany w ich charakterach. Ciri na skutek tych wydarzeń dorasta, a Geralt zmienia swoje poglądy.
W pierwszych częściach Wiedźmina “Ostanie życzenie” oraz “Miecz przeznaczenia”, które są opowiadaniami, możemy zapoznać się ze światem w jakim żyją główni bohaterowie, którzy są bardzo dobrze zarysowani. Widzimy ich wady i zalety bez nadmiernego idealizowania którejś z postaci. Krótkie historie czyta się lekko i przyjemnie, które szybko pochłaniają i zachęcają do czytania dalszych części sagi.
Podoba mi się styl pisania Sapkowskiego, pisze niezwykle celnie i dowcipnie. Używa dużo staropolskich słów, które są świetną okazją do zapoznania się z wyrazami jakie wyszły już z użycia. Jak również służą do zarysowania epoki w jakiej dane jest żyć bohaterom. Dodatkowym atutem książki jest humor, który świetnie wzbogaca narrację. To co najbardziej mi się podoba w całym cyklu o Wiedźminie jest umieszczenie w nim potworów z naszych rodzimych stron. Fajnie poczytać o stworach i wierzeniach, których dawni ludzie się obawiali.
Fabuła jest wielowątkowa i to na plus, aczkolwiek pierwsza połowa książki mnie nużyła. Ciągłe przeskakiwanie w narracji gdzie mieszają się wydarzenia z przeszłości i przyszłości było nieco irytujące. Dopiero w drugiej połowie książki, gdzie mamy więcej do czynienia z głównymi bohaterami, czytanie sprawiało mi dużą większą przyjemność. Cały rozdział poświęcony polityce Nilfgaardu, która toczy wojnę z Północą był dla mnie bardzo męczący. Cała książka mogłaby być o tyle krótsza i wcale by na tym nie straciła.
Jedynie w tej części sagi mam zastrzeżenie do zbyt wielu, jak dla mnie, bohaterów pobocznych. Cały wątek z czarodziejką Nimue i adeptką magii – Condwiramurs jest jak dla mnie zbędny. Tak samo cały rozdział poświęcony Jarre – pomocnikowi w świątyni Melitele.
Podsumowując książka “Pani Jeziora” jest jak najbardziej warta przeczytania, ale wcześniejsze części podobały mi się dużo bardziej. Samo zakończenie mnie nieco rozczarowało liczyłam na coś bardziej jasnego. Jest tyle niedopowiedzeń i pytań pozostawionych bez odpowiedzi, że aż prosi się o kolejną część. Czyżby autor zostawił sobie furtkę, aby w razie czego móc powrócić do słynnej sagi? Nie możemy mieć mu tego za złe.
Leave a Reply